Raja Ampat is considered to be the global center of tropical marine bio-diversity. The region contains more than 600 species of hard corals, equaling about 7 As you already know, Raja Ampat is insanely beautiful and offers exceptional diving. However, as with all things too good to be true, getting there is a little bit of a hassle. Fret not! I’m here to help! Here’s my Ultimate Guide to Raja Ampat dealing with how to get there, the million dollar questi Raja Ampat Islands is part of the Tentative list of Indonesia in order to qualify for inclusion in the World Heritage List. The Raja Ampat Islands consists of about 1,500 small islands, characterized by karst formations surronding clear water bays. It is located off the northwest tip of Bird's Head Peninsula on the island of New Guinea. October-April: This is the best time to dive at Raja Ampat as wind and rain are minimal, whilst overall climate and visibility are great! Manta Ray activity also peaks around this time. Plus, during the months of October and February, you can go whale watching. All dive operators run during between October – April. 93. 2023. Agusta Eco Resort. 189. Gurara Dive Resort. 18. Kayafyof Homestay. 3. Raja Ampat Tourism: Tripadvisor has 5,096 reviews of Raja Ampat Hotels, Attractions, and Restaurants making it your best Raja Ampat Tourism resource. Beware of tour operator Raja Ampat Budget Trip. By Rainer O 11 replies. Raja Ampat Is Great For. The great outdoors. Kri Eco Resort. 203. Pulau Wayag. 137. Nature fgrIag. Raja Ampat to archipelag rozciągający się na północny – wschód od Papui. Składa się z 4 dużych oraz ok. 1500 niewielkich wysepek tworzących gigantyczny park narodowy. Raja Ampat to inaczej kraina czterech króli, w której cztery główne wyspy zamieszkują czterej plemienni wodzowie. Mówi się, że Raja Ampat to najlepsze miejsce nurkowe na świecie. Archipelag charakteryzują najpiękniejsze na świecie podwodne skarby skrywające endemiczne gatunki ryb oraz jedne z największych na świecie koralowców. Jest on zaliczany do najlepszych miejsc nurkowych na świecie. Spotkacie tu rekiny wielorybie, manty, żółwie morskie, humbuki, ławice tuńczyków, barrakud czy rekinów-młotów. To prawdziwa mekka dla miłośników nurkowania! Niewielkie atole z piaszczystymi plażami i pięknymi lagunami, dżungle i endemiczne gatunki ptaków, nietknięte i wyizolowane wyspy, prawdziwe wioski rybackie sprawiają, że Raja Ampat to najlepsze miejsce nurkowe na świecie! Najlepszą opcją na poznanie archipelagu jest połączenie dwóch hoteli położonych w różnych jego częściach lub eksploracja podwodnego świata podczas rejsu na luksusowym prywatnym jachcie. Najlepszym okresem na wyprawę do wschodniej Indonezji jest nasza zima i okres od grudnia do kwietnia. Warunki na Raja Ampat naszą wiosną i latem będą zdecydowanie gorsze – deszcz, duże fale oraz ograniczona widoczność podczas nurkowania. Raja Ampat jest więc idealną destynacją na egzotyczne wakacje zimą. Jedną z najlepszych wypraw, jakie można zorganizować w Indonezji jest połączenie archipelagu Raja Ampat z Papuą. Wybierając się w podróż do raju, należy wiedzieć, że zarówno Raja Ampat, jak i Papua są bardzo wyizolowanymi destynacjami, w których praktycznie nie istnieje infrastruktura hotelowa. Na całym archipelagu znajduje się zaledwie kilka hoteli, które pomimo bardzo wysokich cen są rezerwowane z dużym wyprzedzeniem. Raja Ampat jest archipelagiem składającym się z 4 dużych i około tysiąca małych wysepek położonych na zachód od Papui. Region ten słynie z najwyższej klasy warunków do nurkowania i prawdopodobniej największej na świecie różnorodności podwodnego życia. 75% znanych ludzkości gatunków koralowca można podziwiać w pobliżu wysp Raja Ampat, nie wspominając o setkach gatunków ryb i kilkudziesięciu gatunkach morskich ssaków. Raja Ampat jest równie piękne, co drogie, na próżno szukać tu opcji budżetowych, ale zdaniem znawców, warte swojej o Raja Ampat+ DODAJDodatkowe info o nurkowaniu na Raja znajdziecie na moim blogu: a tutaj filmik z podróży :) z najlepszych miejsc do nurkowania w Indonezji. Niestety, jak wszystko w okolicy Papui, bardzo drogie. Na wyspach znajduje się kilka, raczej luksusowych resortów nurkowych, dostać się tam na własną rękę jest prawie ocena na podstawie 2 opinii: 5/5. Ciche dramaty Podróż z Singapuru na wyspę Kri – jedną z półtora tysiąca składających się na Raja Ampat – obejmowała dwa samoloty, prom i łódkę. Po dotarciu na miejsce i skonstatowaniu, że gdzieś po drodze zaprzepaściłam czytnik e-booków, stwierdziłam, że właściwie to mogę wracać do domu – dla mnie wakacje się skończyły. Co to za wakacje bez książki?! Normalnie tropikalna wysepka, którą cywilizacja głowy sobie specjalnie nie zaprząta, wydałaby mi się przecudowną Arkadią, ale brak książki okazał się być pryzmatem, który rozszczepił ten ładny obrazek na smutek, zagubienie i brak internetu. Za błędy jednak trzeba płacić i nie pozostało mi nic innego jak nieść swoje brzemię w milczeniu, powoli oswajając się z myślą, że jedyną wieczorną rozrywką, która mi pozostaje, jest rozmowa z innymi ludźmi. Ech… Braki w branży rozrywkowej na wyspie wynikają z faktu, że Kri to dzika dżungla otoczona wodą, przez większość czasu pozbawiona prądu. Nie ma tam żadnych dróg, ani sklepów. Prawdę mówiąc nie mieliśmy też słodkiej wody do mycia, chociaż tego typu niedogodności nie zrobiły na mnie dużego wrażenia, szczególnie w obliczu książkowej tragedii. Zresztą po przejrzeniu „łazienkowej” menażerii – składającej się między innymi z dużych pająków – i tak stwierdziłam, że mycie to luksus totalnie mi zbędny. W naszym domku żadnych pajęczych współlokatorów nie odnotowałam, co jednak nic nie znaczyło, szczególnie, że któregoś dnia Chinka z sąsiedniego ośrodka uraczyła mnie pocieszną historią o tym, jak odwiedził ją ptasznik. Opowiastka kończyła się optymistycznym „ale to nic takiego, ja tylko boję się gąsienic”, co trudno mi było skomentować, bo moją głowę akurat wypełniał obraz wielkiego, włochatego pająka. (Gąsienic? Serio…?) Na szczęście na wyobrażaniu się skończyło, a jedynymi naszymi współlokatorami, którzy mi mącili nieco spokój były szczury. Co prawda szybko przyzwyczaiłam się do słodkich pyszczków i błyszczących oczek tych ciekawskich zwierzątek (często obserwowały nas z belek pod sufitem), ale ich nocne „rozmowy” i ciągłe tupanie nóżkami nie napawały mnie przesadnym entuzjazmem. Pewnie z mojego dotychczasowego opisu wyłania się dość ponury obraz, ale powiem Wam, że dawno tak nie odpoczęłam, jak w Raja Ampat właśnie. Mam tu na myśli odpoczynek raczej psychiczny, bo trzy nurkowania dziennie moją nędzną kondycję trochę nadwyrężyły. Archipelag Raja Ampat jest niesamowity, zarówno pod, jak i nad wodą, a brak wygód wydał mi się dobrym „dopełnieniem” tej bajkowej i dzikiej scenerii, która otoczywszy mnie, odgrodziła na chwilę od szarej codzienności. Nie to, że jestem ascetką, ale ochłodzenie relacji z cywilizacją dobrze mi zrobiło; podobnie jak moim finansom (w Raja Ampat jest drogo, ale o wydatkach na końcu wpisu!). Diabły i wirki Jak na razie Raja Ampat to zdecydowanie najlepsza nurkowa przygoda, jaką przeżyłam. Co prawda nie jestem doświadczonym nurkiem, jestem za to zupełnie pewna, że każdy byłby pod dużym wrażeniem, gdyby otoczony został przez pięć wielkich, ciekawskich płaszczek, a konkretnie – diabłów morskich (Manta birostris). Są to największe manty na świecie, rozpiętość ich “skrzydeł” wynosi zazwyczaj od 5 do 7 metrów, a rekord to metra! Manty olbrzymie są bardzo łagodne i lubią kontakt z człowiekiem (najbardziej chyba podobają im się bąbelki produkowane przez nurków), ale nieczęsto można natknąć się na tak duże stado, więc mieliśmy sporo szczęścia! Płaszczki “szybowały” z gracją dookoła nas, będąc dosłownie na wyciągnięcie ręki – niezapomniane doświadczenie, być może jedno na całe życie. Podwodny świat Raja Ampat to oczywiście znacznie więcej niż płaszczki. Przeczytałam gdzieś, że archipelag może pochwalić się najbogatszą morską bioróżnorodnością na świecie i jestem w stanie w to uwierzyć. Nie potrafię zapewne nazwać nawet jednego promila gatunków zwierząt, które tam widzieliśmy, ale wśród dużych ryb – poza płaszczkami – które jako pierwsze przychodzą mi do głowy, są na przykład barakudy, wielkie papugoryby, rekiny rafowe, wargacze garbogłowe czy plataksy. Mniejszych ryb i innych żyjątek, w tym moich ulubionych, kolorowych ślimaków, także nie brakuje. A tych, którzy nie nurkują, snorkeling ma pewno nie rozczaruje. Na poniższym zdjęciu widzicie wirka (Thysanozoon nigropapillosum), skorpenę (nie znam gatunku) i ślimaka (Chromodoris willani). Mniej przyjemne strony nurkowania w Raja Ampat to dość silne prądy (ale tylko w niektórych miejscach), wysokie ceny oraz totalny tu-mi-wisizm indonezyjskich przewodników. Na to ostatnie specjalnie nie narzekam, chciałam tylko przestrzec. Jeśli chodzi o moje skromne doświadczenia, to przebili oni beztroską nawet Filipińczyków, o których niefrasobliwym podejściu świadczyć może na przykład sytuacja, gdy na wyspie Apo zgubiliśmy pod wodą jednego nurka, a nasz filipiński dive master po minucie bezowocnego szukania wzruszył ramionami. Chyba rozumiecie, co mam na myśli. W Raja Ampat nie tylko pod wodą jest fajnie; na powierzchni też jest na czym oko zawiesić. Najbardziej znany i charakterystyczny dla archipelagu obrazek to dziesiątki dzikich, zielonych mini-wysepek usytuowanych pośród krystalicznie czystej wody. Żeby się tym spektakularnym widokiem w pełni nacieszyć, dogadaliśmy się z kilkoma osobami z naszej wyspy i zorganizowaliśmy wycieczkę na niedaleko położone Fam Islands, gdzie znajduje się jeden z punktów widokowych. Nasza grupa rekreacyjno-krajoznawcza składała się z dwójki Chińczyków z Hongkongu lubiących polski barszcz, Niemki żyjącej w Japonii, która uczyła kiedyś syna Podolskiego, holenderskiego free-divera z licznymi problemami, no i nas. Poza tym na naszej małej łódeczce znajdowała się chyba dwustulitrowa beczka z paliwem, czterech Indonezyjczyków nieustannie palących wokół niej papierosy oraz smażone kurczaki. Krótko mówiąc, gdy wyruszaliśmy rano z godzinnym opóźnieniem (island time…), byliśmy gotowi na przygodę! Plan naszej wycieczki poza malowniczymi Fam Islands obejmował również snorkeling w Melissa’s Garden i Manta Point, oraz konsumpcję wspomnianych kurczaków w miejscowości Arborek. Melissa’s Garden to prawdziwy koralowy ogród, pełen barwnego życia (w tym rekinów rafowych), natomiast Manta Point mnie rozczarował – co prawda widzieliśmy dwie płaszczki, ale hen daleko, widoczność była słaba, a poza nimi nie było tam zupełnie nic. Zbieg okoliczności Gdyby ktoś mi wcześniej powiedział, że na lotnisko w Raja Ampat przypłynę czółnem z silnikiem, po czym na płycie lotniska będę tańczyć z pomalowanymi farbą Papuasami, następnie zobaczę prezydenta Indonezji, przez co prawie spóźnię się na drugi lot (z Sorong do Manado), ale jednak zdążę, bo drugi samolot także będzie miał opóźnienie, dzięki czemu jeszcze inny samolot wyląduje w Sorong, a potem się okaże, że w tym trzecim samolocie jest mój czytnik e-booków, który pani z obsługi lotniska odda mi w momencie, gdy będę wsiadać do swojego samolotu, pomyślałabym… że to raczej mało prawdopodobny bieg wydarzeń. Ale tak właśnie było, daję słowo. Zatrzymajmy się na chwilę przy lotnisku Marinda w Raja Ampat. Zasługuje ono na uwagę, chociażby dlatego, że nigdy wcześniej nie dostałam karty pokładowej wypisanej długopisem. Popularne wyszukiwarki lotów mogą tego lotniska nie uwzględniać. Właściwie jest to jeden pas otoczony dżunglą i mały budyneczek. Obsługiwany jest tam tylko jeden regularny lot dziennie. Bagaże w ramach kontroli położyliśmy na pasie niedziałającej maszyny prześwietlającej, po czym kazano nam otworzyć plecaki, chociaż nie wiem po co, bo pana kontrolera ich zawartość specjalnie nie interesowała. Młoda Indonezyjka po wypisaniu naszych kart pokładowych, przerzuciła bagaże na zewnątrz przez dziurę w ścianie. Mimo wszystko to nie lotnisko i panujące na nim zwyczaje mnie zaskoczyły, tylko ilość policji oraz wspomniani Papuasi w pióropuszach, biegający wte i wewte, jak koty z pęcherzami. Coś się wyraźnie święciło. Gdy na płycie lotniska rozpoczęły się tradycyjne papuaskie tańce przy akompaniamencie tradycyjnych papuaskich instrumentów, pstryknęłam kilka zdjęć przez szybę “hali odlotów”, ignorując pierwsze obawy kładące się cieniem na moim entuzjazmie. Na niewypowiedziane głośno pytania odpowiedział mi szef policjantów, wyjaśniając, że owe pląsy to próby występów na cześć prezydenta Indonezji, który niedługo wyląduje w Raja Ampat. A tak w ogóle to czemu ja robię zdjęcia przez szybę, jak mogę być w centrum wydarzeń? Dałam się przeto wciągnąć w ten barwny i głośny rozgardiasz, mając za prywatnego fotografa pana “komendanta”, operującego dwoma aparatami (swoim i moim), który to pan rzecz jasna nie przepuścił okazji na uwiecznienie na zdjęciach siebie z białasem. Gdy już myślałam, że krzywa osobliwości tego dnia osiągnęła wartość szczytową, obsługa lotniska zaczęła rozwijać na płycie czerwony dywan. Właściwie dywan był różowy, nie czerwony, ale przede wszystkim był lekki, a wiało całkiem nielicho. Dwadzieścia minut bezskutecznego poprawiania i przesuwania dało wszystkim zgromadzonym do myślenia. Olanie dywanu w grę oczywiście nie wchodziło, bo przecież panu prezydentowi nie przystoi stąpanie po gołym betonie! Założę się o wszystko, że nigdy nie widzieliście procesu przybijania dywanu do płyty lotniska przy pomocy gwoździ i zwykłego młotka. Ha, ja widziałam! Z jakiegoś powodu pomysł jednak nie wypalił. Gdy w sercach Indonezyjczyków zaczęła kiełkować czarna rozpacz (podobnie jak w moim – nasz samolot już był opóźniony!), na scenie pojawiła się przezroczysta taśma klejąca. Wzniosłam oczy ku niebu w niemym geście rozpaczy, ale ku mojemu zaskoczeniu pół godziny klejenia i deptania przyniosło skutek – dywan został unieruchomiony! Pozostawało tylko czekać na jego ekscelencję, a w moim wypadku także martwić opóźnieniem i zastanawiać się, dlaczego taka ważna osobistość podróżuje samolotem-zabawką linii Lion Air. Oczywiście świta Joko Widodo nie przyleciała naszym ATR-em, tylko dwoma wojskowymi samolotami i helikopterem, a że akurat wybrali sobie porę lądowania jedynego regularnie latającego do Raja Ampat samolotu… Kto by się tym przejmował? Na pewno nie prezydent Indonezji (to ten facet pod parasolem z poniższego zdjęcia). Ale wydarzenia, jak już wiecie, potoczyły się dla nas bardzo fartownie, a ja po wszystkim, siedząc z czytnikiem w samolocie do Manado, stwierdziłam optymistycznie, że po takiej dawce szczęścia na pewno przytrafi nam się coś niemiłego. I wiecie co? Długo na wyrównanie rachunków z Losem czekać nie musiałam. A było tak pięknie… Do Singapuru wracaliśmy przez Manado (Celebes), gdzie zatrzymaliśmy się na chwilę dłużej, wykorzystując okazję na spotkanie z naszym singapurskim, poznanym na Tiomanie, znajomym. Bryan pracuje jako dive master dla czterogwiazdkowego hotelu w Manado, w którym to przybytku zarezerwowaliśmy sobie na dwie noce mały domek. Po kwaterze w Raja Ampat, ów hotel wydał mi się kwintesencją komfortu i luksusu, i postanowiłam cały kolejny dzień spędzić w czystej pościeli, wynurzając się od czas do czasu na dobre jedzenie, i czekając aż Bartek wróci z nurkowania (na pobliskiej wyspie Bunaken już kiedyś nurkowaliśmy, więc sobie odpuściłam). Plan udało mi się zrealizować w stu procentach, a przyjemny dzień zakończyliśmy bardzo dobrą kolacją nad brzegiem morza. Problemy rozpoczęły o poranku dnia następnego, gdy wyruszaliśmy w dwudniową podróż do Polski przez Singapur, Zurych i Berlin. Tydzień bez lodówki w Raja Ampat, kiedy to codziennie dojadaliśmy resztki z dnia poprzedniego, nasze żołądki pozostawił niewzruszone. Pokonała je dopiero kolacja w czterogwiazdkowym hotelu. Tuszę, iż nie zależy Wam na roztrząsaniu szczegółów, więc nadmienię tylko, że cała niewiarygodnie długa podróż z Manado do Polski (na lotnisku w Singapurze próbowano posadzić mnie na wózek inwalidzki) i cały pobyt w Polsce upłynęły nam obojgu po znakiem ostrego zatrucia pokarmowego. A był to okres Bożego Narodzenia, czyli dobrego, polskiego, świątecznego jedzenia, na które czekałam od wielu miesięcy… Informacje praktyczne Kiedy jechać? Do Raja Ampat można przyjeżdżać przez cały rok, ale mówią, że najlepsze warunki na nurkowanie zaczynają się w połowie października i trwają do połowy grudnia. My byliśmy pod koniec grudnia i było bardzo fajnie. Od maja do października jest trochę bardziej deszczowo. Niektóre centra nurkowe są nieczynne w okresie lipiec – wrzesień ze względu na trudniejsze warunki (wiatr). Dlaczego Kri? Raja Ampat to 1500 wysp – wybór jest trudny. My zdecydowaliśmy się na Kri Island, bo jest położona niedaleko portu w Wasai i otaczają ją fajne miejsca do nurkowania. Dojazd. Do Sorong w Raja Ampat samoloty latają między innymi z Jakarty (tak przylecieliśmy), Manado (tak odlecieliśmy) i Makassar. Z Sorong popłynęliśmy promem do Wasai, skąd można wziąć małą łódkę na Kri lub inną wyspę. Między Sorong a Wasai (Marinda Airport) lata raz dziennie mały samolocik, z którego skorzystaliśmy w drodze powrotnej (bilet można kupić na stronie Lion Air). Do lotniska z Kri Island dopłynęliśmy łódką. Nurkowanie. Jak już wspomniałam, nurkując z Indonezyjczykami, trzeba się liczyć z dużą dawką beztroski i prowizorki. Co prawda sprzęt, który dostaliśmy nie był zły, ale bez problemów też się nie obyło. Jedno nurkowanie kosztowało 550 tysięcy rupii. Można wykupić pakiet, ale zniżka wtedy jest raczej symboliczna. Co ciekawe, na wyspie, na której prawie nie ma prądu, ani w ogóle cywilizacji, w centrum nurkowym mają terminal płatniczy. Inną opcją dla nurków w Raja Ampat jest popularny w tym rejonie live aboard. Noclegi. Za domek płaciliśmy 350 tysięcy rupii za osobę za noc, z jedzeniem. Mieszkaliśmy w Mambetron Homestay. Inne wydatki. Wstęp na teren Raja Ampat kosztuje milion rupii za osobę. Za wycieczkę z Kri Island obejmującą Fam Islands, Melissa’s Garden, Manta Point i przekąskę w Arborek zapłaciliśmy miliona rupii za całą łódkę. Za łódkę z Kri na lotnisko z przystankiem w porcie w Wasai na jedzenie zapłaciliśmy 700 tysięcy rupii. Link. Planując nasz pobyt w Raja Ampat, korzystaliśmy z przydatnej stronki NataliaWłóczykij, nurek, biotechnolog. Finlandię zamieniła na Singapur, żeby po kilku latach wrócić na nordyckie pustkowia. Lubi czytać, nad miasta przedkłada łono natury, a na blogu promuje odpowiedzialne podróżowanie. Wyobraź sobie tropikalny archipelag stromych, porośniętych dżunglą wysp, błyszczących plaż z białym piaskiem, ukrytych lagun i lśniących, turkusowych wód. Teraz wrzuć nieskazitelne rafy koralowe zamieszkałe przez chmury barwionych ryb. Umieść go w odległym zakątku Indonezji, w dużej mierze nieznanym obcym turystom, a skończysz z wyspami Raja Ampat: ostatecznym tropikalnym warto jechać?To wielkie wezwanie, ale zbiór 1500-osobliwych wysp i wysepek rozproszonych na północno-zachodnim krańcu indonezyjskiej Papui, które składają się na Raja Ampat, jest naprawdę jednym z najpiękniejszych archipelagów w Azji Południowo-Wschodniej. Jeśli nie jest to wystarczający powód, by umieścić Raja Ampat na liście obowiązkowej, rozważ nurkowanie, które wiele autorytetów w tej sprawie uważa za jedne z najlepszych na znane poza granicami świata hardcorowe kręgi z podróży do ostatnich kilku lat, ogromne, w większości nietknięte rafy koralowe Raja Ampat i oszałamiająca różnorodność morska to marzenie nurka. Opisany przez naukowców jako "fabryka gatunków", ten region położony w sercu Trójkąta Koralowego jest domem dla ponad 10 razy większej liczby gatunków twardych koralowców występujących na iśćRaja Ampat jest całorocznym miejscem docelowym, chociaż wiele kostiumów nurkowych zaprzestaje działalności w okresie od lipca do września, kiedy zazwyczaj spokojne morze może być dość wzburzone. Aby zapewnić najspokojniejsze wody i najlepszą widoczność podczas nurkowania, należy udać się na wizytę w okresie od listopada do marca. Region Raja Ampat otrzymuje najcięższy deszcz od maja do października, co może sprawić, że wędrówki po dżungli będą i snorkellingW Raja Ampat znajduje się ponad 200 nieskazitelnych miejsc do nurkowania, gdzie po prostu wsadzenie głowy pod wodę oznacza, że ​​będziesz oślepiony tęczą świecących ryb i koralowców. Na jednym nurkowaniu możesz spodziewać się zbliżenia z wielkimi mantami i olbrzymimi małżami, gapić się na szkoły barakudy, fizylierów i papugorów, patrzeć na maleńkie koniki morskie i wielobarwne ślimaki nagoskrzelne, a przy odrobinie szczęścia spotkać wobbegong i epolety (chodzenie) rekiny, o topografii morskiej, od pionowych ścian i pinakli po płaskie rafy i podwodne grzbiety. Snorkelowcy mogą obserwować wiele z tych gatunków także z góry, a wiele raf jest łatwo dostępnych z plaży. Raja Ampat jest na ogół lepiej przystosowana dla zaawansowanych nurków, a zatem nie jest to dokładnie miejsce do nauki nurkowania. Istnieją jednak miejsca do nurkowania odpowiednie dla względnych nowicjuszy. Większość nurkowań to nurkowania z dryfem, które zawierają ostrzeżenie: prądy uderzające o krawędź raf mogą być bardzo silne. Dowód ważnego ubezpieczenia i karty nurkowe będą wymagane od renomowanych operatorów nurkowych. Większość miejsc zapewnia cały sprzęt do ogólnej obfitości ryb, niektóre rafy Raja Ampat są bardziej interesujące niż inne. W Manta Sandy, pomiędzy wyspami Mansuar i Arborek, znajdziesz masę olbrzymich manta, niektóre z rozpiętościami skrzydeł ponad 5 m, czekające nad dużymi główkami koralowców, które mają być czyszczone przez małe wrasses. Rafa Sardynka, 4 km na północny wschód od Pulau Kri, schodzi do 33 m, i jest domem dla wielu ryb, które mogą stać się całkiem ciemne! Połączenie ryb i korali sprawiło, że stało się to popularne wśród podwodnych fotografów. Pomimo niedawnych uszkodzeń koralowców spowodowanych przez statek wycieczkowy na mieliźnie, wody z Pulau Kri oferują jedne z najbardziej znanych miejsc do nurkowania. Szkoły barakudy, jackfish, batfish i snapper koegzystują tu z małymi rybami rafowymi, płaszczami, rekinami, żółwiami i grupującymi, a nieuszkodzony koralowiec jest piękny na rafąRaja Ampat nie jest tylko dla nurków. Na zalesionych wyspach znajdują się dwa gatunki ptaków rajskich (czerwone i Wilsonów, które można spotkać na wyspach Waigeo i Batanta), a także królestwo jaszczurek, węży, żółwi, oposów i innych ptaków. Prawie każda kwatera nurkowa i kwatera prywatna mogą zorganizować wycieczki przed świtem, które zaprowadzą cię do leśnych kryjówek z widokiem na "rajskie koncerty" ptaków. Większość kwater rodzinnych może również zorganizować wycieczki do lokalnych wiosek, farm pereł i systemów jaskiń, a także zorganizować przewodniki się zatrzymaćZakwaterowanie w Raja Ampat można starannie podzielić na trzy kategorie. Dla włóczących się na plażach, którzy chętnie podskakują pod palmami i angażują się w leniwe nurkowanie z rurką, rosnąca liczba rodzin jest idealna - Pulau Kri i Pulau Gam mają szczególnie bogaty wybór. Wiele rodzin oferuje nurkowanie, ale standardy bezpieczeństwa i konserwacja sprzętu mogą być poważnych nurków w regionie jest kilkanaście wyspecjalizowanych ośrodków nurkowych o wysokiej jakości, które zazwyczaj oferują pakiety od jednego do dwóch tygodni, w tym transfery, posiłki i kilka nurkowań dziennie. Najpopularniejsze są Raja Ampat Biodiversity ( i Kri Eco Resort ( Na koniec są też łodzie nurkowe na żywo, takie jak Grand Komodo ( które są zasadniczo pływającymi kurortami nurkowymi, które pływają z jednej rafy koralowej do drugiej. Niektóre trasy łączą Raja Ampat z wyspami Banda z sąsiedniego się tam dostaćNajbliższe główne lotnisko na wyspy Raja Ampat znajduje się w kontynentalnym mieście Sorong. Są tu loty z takich miast jak Dżakarta, Pulau Ambon (Maluku), Jayapura (Papua), Manado i Makassar (Sulawesi).Z Sorong jest krótki rejs promem do Waisai, na wyspie Waigeo, gdzie operatorzy będą cię odbierać. Większość najlepszych kurortów nurkowych i liveaboards odbierze cię z do i z większości miejsc na pobyt w Raja Ampat wymaga korzystania z transferu łodzią motorową (wszystkie opcje zakwaterowania oferują tę usługę), co wymaga nieco planowania; zarezerwuj nocleg i transfery z wyprzedzeniem. Zwróć uwagę, że ceny (dla wszystkich) są znacznie wyższe niż na Jawie, Bali, Sumatrze i innych głównych kierunkach turystycznych w został opublikowany po raz pierwszy w lutym 2016 r. I zaktualizowany w maju 2017 r. przez 25 października 2015 Mariusz: Czterodniowa odprawa w Sorong nieco pomieszała nam w planach. Do wylotu ekipy z Ambon pozostało nam w ten sposób zaledwie 9 dni i prawie 500 mil do przepłyięcia. Planowałem odwiedzić Raja Ampat i Halmaherę, ale musieliśmy ograniczyć się do tego pierwszego obszaru i to jeszcze w sposób bardzo wybiórczy. Wybór kotwicowisk i miejsc do nurkowania dyktowała pogoda, ciągle zależna od przechodzących na północ od Papui tajfunów. Raja Ampat jest całkiem sporym obszarem składającym się z około 1600 wysp, z których większość jest niezamieszkana. Eksplorowany jest turystycznie od niedawna, głównie dzięki niesamowitemu światu podwodnemu, uznawanemu za najbardziej zróżnicowany na świecie. Sezon nurkowy zaczyna się tu w listopadzie i grudniu, musieliśmy więc liczyć na przychylność Neptuna, by zejść pod wodę. Prawie wszystkie lokalne łodzie nurkowe pozostały jeszcze w Sorong, kiedy my zostawialiśmy je za rufą w piątkowe popołudnie 9 października. Na pierwsze kotwicowisko wybrałem wyspę Kri. Leży ona 40 mil na północ od Sorong i dopłynięcie do niej za widoku nie było już możliwe. Jej wschodni przylądek słynie z rekordowej (374) odnotowanej liczby gatunków ryb podczaj jednego zejścia pod wodę. Ta mnogość wynika z przenikaniu się w tym miejscu głębokiej wody Pacyfiku z płytkim Morzem Halmahera. Mimo ciemności i rozjechanej w stosunku do rzeczywistości mapy udało nam się rzucić kotwicę na ponad 40 metrach w Dampier Strait tuż przy rafie osłaniającej wyspę od północy. Środkowe i Północne Raja Ampat słynie z trudnych kotwicowisk lub w zasadzie z ich braku. Trudno znaleźć wypłycenia przy stromych ścianach raf koralowych. Pogoda nam dopisała i po kilku wietrznych dniach w Sorong nastąpiła dwudniowa cisza. Tylko powietrze osnute było mgiełką, która nie pozwalała na zrobienie zdjęcia otaczającego nas krajobrazu w soczystych kolorach. Stan roślinności na brzegu wskazywał na długie przerwy w opadach, mimo trwającego jeszcze okresu wilgotnego monsunu południowo – wschodniego. Kolejny dowód na kapryśność klimatu w czasie roku El Ninjo. Dwa razy zeszliśmy pod wodę przy południowej ścianie Cape Kri i oba nurki zaliczyć muszę do tych, których nigdy się nie zapomina. Ilość różnych ławic ryb była trudna do wyobrażenia. Rekomendacja tego miejsca nie była przesadzona. Ryby rafowe, w tym napoleon i agresywne rogatnice wprowadzały kolorowy zawrót głowy. Do tego żarłacze i barakudy dodawały pikanterii. Silny prąd podczas porannego nurka i rozproszone światło podczas południowego utrudniło zrobienie ciekawych zdjęć. Ale frajda z nurków była ogromna. Między nurkami wyskoczyliśmy na rajską plażę, która powstała podczas odpływu nieopodal Kri. Łachę złotego koralowego piasku otaczała turkusowa woda. Było to jedno z tak zwanych pocztówkowych miejsc. Następnego dnia wybraliśmy się na poszukiwanie mant na ich stację czyszczącą. Kaśka, która uwielbia pływać z maską i rurką nie mogła się doczekać spotkania z tymi wspaniałymi stworzeniami. Zakotwiczyliśmy w silnym prądzie w kanale w rafie. Woda dosłownie gotowała się wokół jachtu, a łańcuch kotwiczny wydawał melodyjne dźwięki pod naporem płynącej z prędkością kilku węzłów wody. Mimo kilku godzin spędzonych w wodzie i dokładnie zlokalizowanej miejscówki manty nie pojawiły się. Niemniej snorklowanie było udane ze względu na różnorodność ryb i korala. Kaśka wypatrzyła nawet jednego rekina refowego (black tip shark). Na noc stanęliśmy przy wyspie Gam chcąc następnego dnia wybrać się na poszukiwanie rajskich ptaków. Po kolacji nastąpiła jednak zmiana planów, co jak twierdzi Misiu świadczy o ciągłości dowodzenia. Podnieśliśmy kotwicę i pod osłoną nocy pognaliśmy w kierunku Pulau Wayag. Jest to najbardziej na północ wysunięta grupa wysp w Raja Ampat. Oddalało nas to od Ambon i Misool, gdzie też chcieliśmy zaliczyć kilka zejść pod wodę. Ale nikt tego nie żałował. Miejsce to jest jednym z najbardziej zapierającymi krajobrazami dech w piersiach. Liczne skalne wysepki (podobne do tych z Palau) wyniesione zostały z dna morza około 2 mln lat temu. Kilka większych tworzy dla nich naturalną osłonę i razem tworzą coś w rodzaju labiryntu wypełnionego granatową i turkusową wodą. Przyjazny wiatr pozwolił nam dotrzeć na miejsce już po wschodzie słońca i przy braku konkurencji jakichkolwiek jachtów, znaleźć w miarę spokojne kotwicowisko. Stanęliśmy nieopodal plaży, z której zamierzaliśmy zaatakować Mount Pindito. Góra wznosi się nieco ponad 200 metrów nad poziom morza i jej niemal pionowe ściany sprawiały wrażenie nie do zdobycia. Wybraliśmy się w czwórkę z Hanią, Weroniką i Michałem. Wspinaczka nie była jednak aż tak trudna, dzięki gęstym korzeniom drzew wrośniętych w skałę, które można było chwytać i bezpiecznie podążać ku szczytowi. Widok, mimo kiepskiej przejrzystości powietrza, oraz piwo skonsumowane w nagrodę, warte były wysiłku. Być w Raja Ampat i nie dotrzeć do Wayag byłoby niewybaczalnym błędem. Po wycieczce pontonem w labiryncie wysepek oraz chwili relaksu w turkusowej wodzie z zimnym piwkiem czas było na rozpoczęcie wędrówki na południe. Wiatr niestety wzmógł się za sprawą kolejnego tajfunu i wiał z najmniej pożądanego przez nas kierunku, czyli w dziób. Palau Penemu w środkowej części Raja Ampat miało miało być miejscem na jednodniowy postój w drodze do Misool. Mieliśmy być tam o świcie, lecz halsowanie pod wiatr sprawiło, że kotwicę rzucaliśmy w jednej z zatok, niewidocznych z resztą na naszych mapach, dopiero po 1400. Było to niezwykle wolne płynięcie, jak na Katharsis II. Po raz kolejny musieliśmy zweryfikować plany, tym razem rezygnując z Misool. Szkoda, bo świat podwodny pełen jest tam małych stworzeń, które tak uwielbia Haneczka. Ale w tych warunkach żegluga zajęłaby zbyt wiele czasu, a i zanurkować byłoby niezwykle trudno. Spenetrowaliśmy za to okolice Penemu. Zatoka, w której staliśmy na 50 metrach dawała nam doskonale schronienie przed wiatrem. Okoliczne rafy pełne były ciekawych stworzeń. Poza maleństwami takimi, jak pipefish trafiły się olbrzymie manty. Weronika zaliczyła swojego pierwszego nocnego nurka. Z Hanią i Anią dwukrotnie penetrowaliśmy przesmyk miedzy wysepkami Keruo. Spore fale zalewały ponton i tym razem zmusiły Weronikę do spauzowania. Duże zafalowanie ustępowało miejsce spokojowi, jaki można zaznać w toni. Głębokie nurki, jak ten mają zawsze w sobie coś tajemniczego. Tydzień na Raja Ampat pozwolił nam poczuć klimat tego miejsca. Brakło może interakcji z mieszkańcami tego regionu. Muzułmanie, a oni dominują tutaj, są przyjaźnie nastawieni, ale utrzymują dystans. Nikt do nas nie podpłynął (poza strażnikami parku narodowego) podczas całego naszego pobytu w Raja Ampat. Zobaczymy, jak będzie dalej. Chociaż bez znajomości nawet podstaw języka i przez ciągły pośpiech będzie trudno zawierać tu znajomości z lokalną ludnością. Żegluga do Ambon zajęła nam półtorej doby. Niecałe 300 mil szybko nam minęły, gdyż ten sam wiatr, który nie dawał szans na płynięcie do Misool był znakomitą siłą napędową w kierunku do Ambon, stolicy prowincji Maluku. Kategorie:Azja, Indonezja, Morze Halmahera, Nurkowanie

raja ampat jak sie dostac